Forum forum życia rodzinnego Strona Główna forum życia rodzinnego
Chrześcijańskie spojrzenie na rodzinę
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Spotkanie z "milczącym" Bogiem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum życia rodzinnego Strona Główna -> Duchowość i formacja
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Annnika
Administrator
Administrator



Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 492
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:16, 12 Cze 2008    Temat postu: Spotkanie z "milczącym" Bogiem

Cytat:
Spotkanie z "milczącym" Bogiem szansą rozwoju modlitwy

Wędrując przed kilku laty z przyjacielem w Karkonoszach, zmierzaliśmy w gęstej mgle do schroniska "Strzecha Akademicka". Będąc już na wzgórzu okalajacym schronisko, nie widzieliśmy go nadal. W pewnym momencie wiatr rozwiał mgłę i ukazał się nam jak na dłoni, w bliskiej perspektywie, budynek schroniska. Po kilku dosłownie sekundach mgła spowiła ponownie wzgórze. Szliśmy dalej w milczeniu, zdążając na wyczucie do celu wędrówki. Dopiero siedząc przy gorącej herbacie w zaciszu schroniskowej jadalni, powróciliśmy do tego co nurtowało nas w drodze od doświadczenia jasnego widoku i perspektywy przestrzeni przez ponowne kroczenie we mgle aż do drzwi schroniska.

Powracam do tego wspomnienia, bo wydaje się że ono oddaje wiele z naszych trudności przeżywanych na modlitewnej drodze. Częstokroć droga modlitwy jest naznaczona mgłą tajemniczości i niejasności. Tylko wiara i pamięć o doznanych łaskach, świadomość kroczenia z kimś są oparciem w stawianiu kolejnych kroków i posuwaniu się wprzód. Doświadczenie więzi z Bogiem i poczucie opuszczenia przez Niego przenikają się w życiu modlitwy. Są one złączone z naszym osobistym doświadczeniem. Ich ślady znajdujemy w zapiskach pozostawionych nam przez świętych i mężów modlitwy. Ks. Franciszek Jordan (1848-1918), założyciel zgromadzeń zakonnych salwatorianów i salwatorianek zanotował w swoim “Dzienniku duchowym” takie słowa w okresie kryzysu duchowego: “Jak długo jeszcze, Panie, pozwolisz, by prześladowały mnie siły ciemności. Kiedyż Twoja wszechmoc je zniszczy, ja zaś będę mógł głosić Twoją chwałę. Cóż jest trudniejszego dla ziemskiego pilegrzyma niż to, że Bóg się od niego odwróci, pozostawiając go samemu sobie. Jego los podobny jest do losu opuszczonego żeglarza, który w ciemną noc, na samotnym morzu, opuszczony przez wszystkich, błąka się na swej kruchej łodzi, miotanej wiatrem i burzą. Grożące mi ze wszystkich stron niebezpieczeństwo wydobywa z mej piersi trwożliwe wołanie: ‘Panie, ratuj mnie, gdyż w przeciwnym razie zginę’”.

Doświadczenie “milczenia i nieobecności” Boga na modlitwie jest drogą naturalną w rozwoju modlitwy. Nie zawsze jednak jest to działanie Boga, może ono być niekiedy następstwem naszej złej postawy modlitewnej. Dlatego potrzeba duchowego rozeznania i pomocy doświadczeonego kierownika duchowego w kroczeniu po meandrach dróg wiodących na spotkanie z Niewidzialnym. Ta pomoc jest potrzebna w zrozumieniu i przyswojeniu sobie właściwej postawy wobec sytuacji kryzysu w modlitwie i dostrzeżeniu pozytywnej wartości czasu milczenia Boga. Może się okazać owocna w szukaniu dróg rozwiązań. To kolejne myśli, które zostaną zaprezentowane w niniejszej refleksji.

1. Trudności - zjawiskiem normalnym

W rozwoju modlitwy przychodzą chwile, w których modlący czuje się opuszczony i zagubiony. Jest to czas, w którym nawet pomimo różnych starań nie “czujemy” obecności Boga. Dla modlącego się i jego rozwoju modlitewnego są to chwile krytyczne. Zawierają one w sobie niebezpieczeństwo zniechęcenia i porzucenia modlitwy. Sa jednakże szansą i błogosławieństwem. Nade wszystko okresy oschłości, roztargnień i trudności są czymś normalnym w rozwoju naszej modlitwy. Ta prosta prawda bywa niestety bardzo często zapominana. Dlatego tyle nerwowości w przeżywaniu tych doświadczeń, szamotania się, poczucia winy czy wreszcie porzucenia drogi modlitwy, bo wydaje się ona bezowocna i mocno stresująca. Stąd ważnym jest pamięć o tym, że okres trudności na modlitwie jest zupełnie normalnym stanem, który nikogo nie omija. Ktoś może zapytać: co daje takie poczucie świadomości? co to zmienia w przeżywaniu trudności? Nie zmienia na pewno samych trudności. Zmienia jednakże naszą postawę. Daje nam wiele spokoju i zaufania. Sprzyja także uważnej refleksji nad swoją dotychczasową drogą modlitwy, pozwala na właściwe korekty i twórczy wysiłek w przyszłości. Taka postawa owocuje także zrozumieniem pozytywnym trudności na modlitwie, o czym będzie mowa w dalszej części.

“Zwykła droga do kontemplacji - pisze Tomasz Merton - wiedzie przez bezdrzewną pustynię, pozbawioną wody i pięknych widoków. Duch wchodzi w nią i wędruje na oślep w różnych kierunkach, które zdają się oddalać go od zdolności widzenia, od Boga, od radości i wszelkiego celu. I może mu być bardzo trudno uwierzyć, że ta droga jednak gdzieś prowadzi, a nie jedynie w pustkę, pełną wyschłych szkieletów, w ruiny wszystkich naszych nadziei i dobrych postanowień. Widok tej pustyni tak przeraża większość ludzi, że nie chcą zapuszczać się na jej palące piaski i błąkać się pomiędzy jej skałami. Nie mogą uwierzyć, że kontemplację i świętość odnajduje się na takim pustkowiu, gdzie nie można znaleźć żadnej ochrony, ani miejsca spoczynku, żadnej ochłody ani pożywienia dla wyobraźni, intelektu i pragnień wrodoznych naszej naturze”.

Wewnętrzne sytuacje, które powodują, że modlitwa jest czymś trudnym lub wręcz bolesnym, mogą nosić znamiona oschłości, strapień duchowych, poczucia opuszczenia przez Boga, nie wysłuchania przez Niego naszych próśb i modlitw, zniechęcenia do modlitwy i życia duchowego.

2. Żródła kryzysów

Stwierdzając, że trudności w rozwoju modlitwy są czymś normalnym, mógłby ktoś fałszywie sądzić, że wobec tego wszystko dzieje się z dopustu Bożego i naszym zadaniem jest tylko bierne czekanie na Bożą łaskę pociechy i bliskości. Taki wniosek byłby błędny. Dlatego trzeba chociaż pokrótce powiedzieć o przyczynach trudności. Św. Ignacy Loyola w “Ćwiczeniach duchownych” (cyt. dalej: CD) wymienia trzy powody. Znajdujemy je w regułach o rozeznawaniu duchów (CD 322). Można powiedzieć, że są to trzy kryteria rozeznawania trudności na modlitwie.

Pierwsze źródło ma miejsce w nas. Jest to opieszałość, lenistwo lub niedbalstwo w modlitwie i dlatego oddala się od nas radość bliskości Boga, a przychodzą trudności i strapienia duchowe. O. Emanuel Działa OP nazywał taką postawę “opóźnieniem w drodze”. Chodzi w nim o ludzi, którzy na drodze duchowej nie są w tym miejscu, gdzie mogliby już być. Wina w tych przypadkach leży po stronie człowieka. Skala opóźnień jest rozległa i dlatego też wina człowieka może być różna. Reflektując nad stanem naszej modlitwy, trzeba wciąż badać nasze zaangażowanie w niej, naszą troskę o właściwy klimat służący życiu modlitwy. Bez tego, łatwo możemy się usprawiedliwiać i przypisywać Bogu lub okolicznościom stan naszego serca i ducha.

Drugi powód jest z woli Boga, który “chce nas wypróbować, na ile nas stać i w jakim stopniu postępować będziemy w Jego służbie i oddawaniu Mu chwały bez tak wielkiego obdarowania pociechami i bez [tak] wielkich łask” (CD 322). Niekiedy w modlitwie koncentrujemy się na doznanych pociechach duchowych i uważamy je za owoc, którego należy wciąż poszukiwać. Tracimy wtedy z oczu właściwy cel modlitwy i szybko popadamy w “duchowe marzenia” lub zniechęcamy się do dalszej drogi. Jesteśmy w tym podobni do dziecka, które otrzymawszy jakiś prezent, bierze je szybko w swoje dłonie, zapominając o dawcy i o wdzięczności. Niebezpieczeństwo zatrzymania się na “pociechach” w modlitwie jest jednym z ważniejszych i niebezpiecznych w rozwoju modlitwy. Tomasz Merton mając to na uwadze daje takie rady w odniesieniu do duchowych pociech na modlitwie: “Najzdrowszą reakcją na te objawy jest wewnętrzny wstręt do przyjemności i podniecenia, jakie im towarzyszą. Zdawaj sobie sprawę, że one nie przynoszą ci rzeczywistej korzyści ani trwałego zadowolenia i nie objawiają ci nic niezawodnego o Bogu czy o tobie samym. Nie dają ci prawdziwej siły, tylko chwilowe złudzenie świętości. A w miarę nabywania doświadczenia spostrzeżesz, jak bardzo cię mogą zaślepiać i jak są zdolne oszukiwać cię i sprowadzać na błędne drogi”.

Trzeci powód kryzysów wg św. Ignacego jest również zamierzony przez Boga, który w takim stanie ducha “daje nam poznanie i uświadomienie sobie, żebyśmy mogli wewnętrznie odczuć, że sami ze siebie nie możemy ani uzyskać, ani zatrzymać wielkiej pobożności, mocnej miłości, łez ani żadnej innej pociechy duchowej, ale że to wszystko jest darem i łaską Boga, naszego Pana. [Chodzi o to], żebyśmy nie panoszyli się w cudzym gnieździe i nie doprowadzili naszego umysłu do jakiejś pychy lub próżnej sławy, przypisując sobie samym pobożność lub innego rodzaju pocieszenia duchowe”(CD 322). W modlitwie najważniejszy jest Bóg. To On jest Zapraszającym i Gospodarzem modlitewnego spotkania. On też winien być w centrum naszej modlitwy. Nasze ludzkie doświadczenie pokazuje jednak, że niekiedy łatwo zapominamy o tym. Wydaje się nam, że modlitwa to nasza inicjatywa. Niektórzy mówią: “modlę się, bo chcę i kiedy chcę”. Trudności w modlitwie przypominają nam właściwy porządek.

Człowiek zawsze był narażony - jak zauważa Amadeo Cencini - na niebezpieczeństwo rzutowania na Boga własnych potrzeb, tworzeniem obrazu Bogu na miarę ludzkich oczekiwań i pragnień. Rzutuje to również na modlitwę i poczucie nieobecności Boga, braku reakcji z Jego strony na nasze prośby i wołania w modlitwie. “Jest to doświadczenie ‘przerwy’ - pisze A. Cencini - jako obszaru milczenia i nieobecności Boga, tego Boga, który nie pozwala odnaleźć się tam, gdzie Mu wyznaczyliśmy spotkanie, Boga, który wymyka się temu subtelnemu szantażowi osoby modlącej się, pragnącej i oczekującej wysłuchania, po to, aby dać nam do zrozumienia, iż to nie my mamy Go doświadczać, lecz to On wystawia na próbę człowieka, szuka go i prowokuje, nie zaspokajając jego małych pragnień właśnie dlatego, aby nauczył się pragnąć zgodnie z pragnieniami Bożymi”.

3. Potrzeba duchowego rozeznawania i kierownictwa duchowego

Częstotliwość i naturalność kryzysów w modlitwie z jednej strony, z drugiej strony zaś złożoność problemu skłaniają do następnej istotnej uwagi w odniesieniu do omawianego zagadnienia: konieczność duchowego rozeznania i potrzeba kierownictwa duchowego. “Jeśli ktoś przesiębierze coś wielkiego, musi znać niebezpieczeństwa, jakie go oczekują, musi ocenić siły, jakimi dysponuje, musi nauczyć się poznawać drogi i stosować środki, jakie pomoga mu tych niebezpieczeństw uniknąć. Zgodnie z tym winniśmy też postępować przy uprawianiu medytacji” (Johannes B. Lotz).

Na potrzebę duchowego rozeznawania i kierownictwa duchowego wskazują mistrzowie życia duchowego. Rozwój ruchów religijnych i coraz liczniejszy udział w rekolekcjach ignacjańskich sygnalizują wielkość i znaczenie tych spraw. Reguły rozeznawania duchów podaje św. Ignacy w “Ćwiczeniach duchownych” (CD 313-336). Z racji dostępności komentarzy do tych zagadnień, pomijam dalsze omówienie zagadnienia.

4. Wartość kryzysów

Czas doświadczenia “milczenia i nieobecności Boga” niesie ze sobą wezwanie dla modlącego się. Czas modlitwy “niewysłuchanej”, poczucie ludzkiej bezradności, zmuszają do zastanowienia na ich znaczeniem w życiu człowieka. Zmuszają do oczyszczenia własnej wiary, idei Boga, jaką sobie stworzyliśmy, zweryfikowania naszych oczekiwań wobec Boga, uznania swojej ograniczoności. “W tych, na pozór negatywnych momentach okazuje się, czego naprawdę człowiek szuka w modlitwie: czy Boga, który w swej nieskończonej wolności zawsze go przewyższa, czy też raczej szuka samego siebie, pozostając zamknięty w obrębie własnych doświadczeń, które albo ocenia pozytywnie jako doświadczenie zjednoczenia z Bogiem, albo negatywnie - jako doświadczenie mistycznej ‘pustki’”*[1].

Nikt na modlitwie nie jest wolny od niebezpieczeństwa zamknięcia się w obrębie własnych spraw, od subtelnej formy egocentryzmu. Współczesnemu człowiekowi bliskie jest przekonanie i poczucie, że wszystko zależy od niego. Ta postawa przenosi się także w świat wiary i modlitwy. Najważniejsze stają się wtedy nasze myśli i uczucia, nasze duchowe pragnienia i wyobrażenia Boga. Hołdowanie im powoduje lęk wobec tego, co nowe i inne. Każda zmiana może być przez nas odbierana negatywnie jako zagrożenie. Zaczynamy wtedy działać nie pod wpływem Ducha Świętego, lecz z pobudek czysto ludzkich. Stąd doświadczenie nieobecności Boga, duchowej pustki, może być szansą do nawrócenia i zmiany mentalności.

Odwołam się jeszcze raz do osobistego przeżycia. Kilka lat temu jechałem pociągiem z Wrocławia do Moniek k. Białegostoku z posługą rekolekcyjną. Musiałem się przesiąść w Warszawie. Pociąg z Wrocławia zatrzymał się tuż przed Warszawą i wydawało się, że już nie zdążę się przesiadką. Komplikowało to wcześniejszy plan podróży. Zrezygnowany przyjechałem do Warszawy Centralnej i okazało się, że pociąg do Białegostoku właśnie wjeżdża na peron. Szybko przesiadłem się. Dalsza podróż upłynęła nad próbą odpowiedzi na pytanie: czego Bóg chciał mnie nauczyć przez tę przygodę? Siedząc w pociągu relacji Wrocław-Warszawa doświadczyłem swojej bezradności. Bo cóż mogłem uczynić, aby zdążyć? Okazało się nagle, że nie wszystko zależy ode mnie. Co więcej, mogłem reflektować nad swoimi uczuciami towarzyszącymi temu wydarzeniu: rezygnacją, pretensjonalnością, zamknięciem się na moc Boga i myśleniem tylko o celu podróży. Jedno małe wydarzenie wprowadziło nagle tyle zamieszania w poukładanym po ludzku biegu spraw; przywołało do “niepanoszenia się w cudzym gnieździe”.

W chwilach trudności i oschłości na modlitwie możemy weryfikować nasze poczucie samowystarczalności i samozadowolenia, zamknięcia się na Boga i Jego łaskę. Zwłaszcza w życiu osób zaangażowanych bardzo czynnie w życie, osób odpowiedzialnych od których zależą ważne decyzje i bieg wielu wydarzeń, to doświadczenie może być szansą nawrócenia i przywrócenia właściwej hierarchii wartościowania, czasem oczyszczenia nieuporządkowanych przywiązań.

Trudności w modlitwie mogą być także szansą do pogłębienia zaufania wobec Boga i oczyszczenia naszej wiary. “Stój odważnie, pielgrzymie - pisał ks. Jordan w “Dzienniku duchowym” - gdy potykasz się na nierównej drodze życia. Zwracaj ku niebu swój wzrok i wędruj bez trwogi, aż dojdziesz do wrót życia wiecznego. Wędrowniku, nie ulegaj zmęczeniu i niechże nie ogarnia cię zwątpienie, gdyż Najwyższy umocni cię i ochroni podczas pełnej trudu i niebezpieczeństwa podróży do wiecznego raju”. Modlitwa jest aktem miłości i wierności. Wierne trwanie wśród oschłości i wewnętrznych trudności jest wyrazem zaufania do Boga, szukaniem u Niego wybawienia.

Takie podejście powoduje, że przeżywane trudności stają się znaczącymi etapami w rozwoju modlitwy, stają się programem działania i współpracy z Bożą łaską, pogłębieniem naszej wiary. Trudności pojawiające się na modlitwie pokazują nam stan naszego zniewolenia, pozwalają dostrzec uczucia, które normalnie tłumimy w sobie lub ich nie dostrzegamy w wirze życia.

5. Fałszywe kroki

Wyzwanie jaki niesie ze sobą czas opuszczenia i oschłości na modlitwie, prowokuje do szukania rozwiązań. Mogą one pójść w kierunku pozytywnym, o czym mowa w dalszej części, mogą być także pójściem drogą fałszywych rozwiązań. Nie podejmując się wyczerpującej klasyfikacji i omówienia złych dróg, wskażmy tylko na niektóre.

Niebezpieczeństwo frustracji i zniechęcenia prowadzące do ucieczki od modlitwy. Stanięcie wobec tajemnicy Nieskończonego Boga, brak szybkich rozwiązań zaistaniełego stanu trudności, może wprowadzić w stan frustracji i przegranej. Konsekwencją tego jest zniechęcenie i porzucenie modlitwy, która wydaje się nie nie wnosić w nasze życie czy wręcz być postrzegana jako czas zmarnowany. Jest to pokusa obecna zwłaszcza w dobie czynnego zaangażowania w wiele spraw otaczającego świata, w którym jesteśmy przyzwyczajeni do kwalifikowania na podstawie użyteczności i osiągniętych wyników. “Jeżeli człowiek w nocy tej dopuści, żeby lęk, niecierpliwość i niepokój zawładnęły jego duchem, stanie na martwym punkcie. Będzie się plątał, kręcił w kółko i zadręczał się próbami dotarcia do jakiegoś światła, odczucia jakiegoś ciepła i odzyskania dawnych pociech, do których nie można już powrócić. A w końcu ucieknie od tej ciemności i będzie usiłował omamić się pierwszym światełkiem, jakie napotka na drodze” (Tomasz Merton). Możemy tutaj mieć także do czynienia z chorym poczuciem winy za przeżywane trudności. Jak zostało zaznaczone na początku, okres wewnetrznego ogołocenia i wewnętrznej pustki nie musi być wcale czymś zawinionym przez modlącego się.

Próbujac rozwiązać przeżywane trudności można uciekać się do kolejnego złego kroku i szukać rozwiązania jedynie w podejmowaniu coraz to nowych metod i technik modlitwy. Jest to znów objaw próby rozwiązania problemu w oparciu o własne siły i talenty, nie w oparciu o Bożą moc. Jest to usiłowanie pokonania dystansu dzielącego Boga od człowieka, Stworzyciela od stworzenia, jako czegoś, co nie powinno istnieć i co może być pokonane ludzkimi siłami. “Prawdziwa mistyka chrześcijańska nie ma nic wspólnego z techniką; zawsze jest darem Bożym, którego ten, kto go otrzymuje, czuje się niegodny” (List “O niektórych aspektach medytacji chrześcijańskiej, nr 23).

W tym kontekście warto wspomnieć, że cytowany list Kongregacji ds. Nauki Wiary jest reakcją na zainteresowanie się wierzących praktykami medytacyjnymi Dalekiego Wschodu i inwazją religii wschodnich. Popularność tych technik i proponowanych rozwiązań oraz nieznajomość katolickiej teologii duchowości spowodowały pomieszanie w wierze wielu wierzących. Wielu nie widzi niebezpieczeństwa synkretyzmu religijnego. Nie jest sprawą obojętną - jak zauważa o. Wojciech Giertych OP - z jakich metod korzysta się w modlitwie. Każda praktyka medytacyjna łączy się z jakąś doktryną, konkretną koncepcja człowieka, celem który chcemy osiągnąć. Sięganie bezwiedne do niechrześcijańskich technik modlitwy jest położeniem akcentu na samą metodę i cel, z pominięciem spotkania osobowego z Bogiem.

Wiążą się z tym następne błędne rozwiązania: pogarda dla ludzkiego ciała i traktowanie go jako przeszkody w modlitwie oraz szukanie doznań religijnych. Pokusa porzucenia świata widzialnego dla łatwiejszego osiągnięcia spotkania z Bogiem była obecna w chrześcijaństwie od samego początku. Jest ona obecna również dzisiaj. W myśl tych założeń cielesność człowieka bywa postrzegana jako przeszkoda w spotkaniu z Bogiem.

Podobnie błędem jest szukanie doznań i objawów religijnego wzruszenia na modlitwie. Jak stwierdza Tomasz Merton “zamiłowanie do tych ‘przeżyć’ może się stać jedną z najniebezpieczniejszych przeszkód w życiu duchowym”. Istnieje niebezpieczeństwo, że objawy religijnego wzruszenia, pamięć o doznanych chwilach uniesień, stanie się fałszywą miara naszej modlitwy. Uczucia duchowej radości same w sobie nie są czymś złym. Dla tych, co zaczynają drogę modlitwy są bardzo pomocne. Są znakami Bożej obecności i zachętą do dalszego szukania Boga. Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że można zatrzymać się na poziomie niemowlęctwa duchowego i szukać jedynie takich doznań, zapominając że celem modlitwy jest spotkanie z żywym Bogiem. Poddanie się szukaniu duchowych przeżyć i pociech, prowadzi do stagnacji lub nawet zachamowań i infantylizmu w modlitwie.

6. Zachowanie w trudnościach

Jak postępować na drodze doświadczeń i trudności w modlitwie? Jak wspomagać innych przeżywających czas kryzysu i poszukiwań? Nie ma jakiegoś cudownego środka, który mógłby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiać taki stan duszy na modlitwie.

Najważniejsze wydaje się wskazanie, że jest to także czas działania Boga i budzenia zaufania w obecność Jezusa w trudnościach. Dopiero później możemy odwoływać się do szczegółowych rad. W wewnętrznym utrapieniu wyrywa się niekiedy krzyk rozpaczy i poczucie spóźniania się Boga. “Kiedy, o Panie i Królu nieba i ziemi - pisał w “Dzienniku duchowym” ks. Jordan - będę mógł Ciebie oglądać. Nazbyt długi wydaje mi się czas, zanim w sposób doskonały będę mógł kochać Ciebie w niebie. Jak długo, Ojcze, będziesz jeszcze zwlekać. O, gdybym mógł już całkowicie się z Tobą połączyć”.

Jezus Chrystus wielokrotnie mówił o trudnościach czekających Jego uczniów. Zawsze podkreślał jednakże, że ich nie opuści w trudnościach i udzieli im potrzebnych łask do wytrwania. Św. Ignacy w regułach o rozeznawaniu duchów taką daje na ten temat uwagę: “Ten, kogo ogarnęło strapienie, powinien sobie uświadomić, że Pan go zostawił na próbę o własnych siłach, by się opierał różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela. Może się im bowiem oprzeć z pomocą Bożą, która go zawsze wspiera, chociaż tego wyraźnie nie odczuwa” (CD 320).

Konsekwencją takiego podejścia jest przeżywanie trudności z Jezusem. Wewnętrzne ogołocenie może stać się sposobnością do wejścia w opuszczenie przeżywane przez Jezusa Ukrzyżowanego, który zawsze pozostaje wzorem modlitwy. Wciąż aktualne jest zaproszenie Jezusa z Ogrodu Oliwnego, by z Nim czuwać i modlić się.

Dalszymi radami św. Ignacego w przeżywaniu czasu “nieobecności i milczenia Boga” na modlitwie jest trwanie w cierpliwości (CD 321) i nie wprowadzanie żadnych zmian w powziętych wcześniej decyzjach (CD 318). Na temat cierpliwości i ufnego oczekiwania w modlitwie wiele mówią karty Pisma św. Nie jest to jednak beztroskie czekanie, lecz stan żywej gotowości. “Potrzebna jest pełna nadziei otwartość jako bezgraniczne oddanie siebie do dyspozycji temu, co się zechce pojawić - otwartość, która niczego nie wymusza wbrew wewnętrznemu dojrzewaniu i niczego niepotrzebnie nie przyśpiesza, która nie słabnie nawet wtedy, kiedy się aż nazbyt długo nic nie dzieje, ale gdy się coś wewnątrz człowieka dziać zacznie, całkowicie się na tym skupia” (Johannes B. Lotz). Zrozumienie i przyjęcie takiej postawy jest związane z dynamiką życia modlitwy. Nie jest ona przecież czymś stałym, jednostajnym, lecz ma swój logiczny rozwój. Każdy musi odkryć swój rytm wzrostu w modlitwie i temu m. in. służy czas wewnętrznego ogołocenia.

Boże “niedziałanie” jest i pozostaje wielką tajemnicą. Decudującą sprawą w przyjęciu tej tajemnicy jest nie nasze działanie i bogactwo słów, lecz nasza wiara i pragnienie spotkania Boga. Trwanie w ciemnościach modlitwy jest równocześnie rozwijaniem modlitwy i wiary. Jest sposobnością do wołania z głębi serca o światło Ducha Świętego, który został nam przyobiecany. “Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26).

ks. Bogdan Giemza SDS


Znaleziono na:

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Annnika dnia Czw 15:16, 12 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Bryndal
Uczeń
Uczeń



Dołączył: 20 Paź 2006
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Brzesko

PostWysłany: Nie 18:58, 15 Cze 2008    Temat postu: Duchowosć formacja

Chyba kazdy z nas doswiadcza trudnosći w skupieniu na modlitwie . Ja dosyć czesto mialam na modlitwie na rozancu . Kiedy tak sie martwilam , myślałam , Boze po co ci moja byle jaka modlitwa , kiedy zasypiam ? I tak kiedys po uczuciu pustki, wpadla mi w rece ksiażka mojej ukochanej Swietej Teresy od Dzięciątka Jezus. KIedy przelożona Carmelu zobaczyla Terenie śpiącą w pierwszej ławce w Kaplicy , zwróciła jej uwagę że ,,tak sie nie godzi ..." miala do niej pretensje, a Terenia odpowiedziała ; Który to Ojciec , nie kocha swego dziecka , nawet wtedy gdy , ono sobie śpi ?Wiec wzięlam sobie to do serca ,i gdy jest ciezko wiem że nie musze podejmowac jakichkolwiek umartwień , ze jest mi ciezko czasem sie pomodlić , bo to wszysko jest Boga , nawet ta trudnosć jest Jego, ja moge jedynie zgadzać sie z Wola Boga , cokolwiek daje przjmuję. To jest moja modlitwa. Pozdrawiam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dominik
Administrator
Administrator



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 19:02, 15 Cze 2008    Temat postu:

Ja sądzę że modlitwą może być dal nas praktycznie wszystko - wysiłek, praca, ból i cierpienie.
Jeżeli tylko choćby staramy się nad tym zapanować i swoje zwycięstwa bądź porażki ofiarować Bogu ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum życia rodzinnego Strona Główna -> Duchowość i formacja Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin