Forum forum życia rodzinnego Strona Główna forum życia rodzinnego
Chrześcijańskie spojrzenie na rodzinę
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przemiany w kulturze duchowej Górnego Sląska

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum życia rodzinnego Strona Główna -> Na każdy temat ...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nicol@
Junior Admin
Junior Admin



Dołączył: 09 Lip 2006
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sląsk

PostWysłany: Czw 14:58, 03 Sie 2006    Temat postu: Przemiany w kulturze duchowej Górnego Sląska

Wklejam urywek z pracy dyplomowej Norberta K., który traktuje o przemianach w kulturze duchowej Górnego Sląska:

2. PRZEMIANY W KULTURZE DUCHOWEJ
W każdej kulturze, i to niezależnie od stopnia jej rozwoju, święta ma¬nifestują, utrwalają i odnawiają wartości pożądane i system normatywny, W sensie społecznym służą święta także zachowaniu równowagi, „wzmocnie¬niu więzi społecznych" i, jednoczących wszystkich wspólnoty duchowej" Święto i świętowanie jako takie nie mają nic wspólnego z pracą czy odpo¬czynkiem. „Każde święto jest pierwotną, niezmiernie ważną pierwotną formą ludzkiej natury. Nie można go wyprowadzić (...) z praktycznych warunków i celów pracy społecznej, czy - wulgarniej jeszcze - z biologicznych (fizjolo¬gicznych) potrzeb okresowego odpoczynku(..) ".

BOŻE NARODZENIE
W lokalnej tradycji, podobnie jak w całej górnośląskiej kulturze bożo¬narodzeniowej, funkcjonował pewien tradycją nakazany sposób zachowania się w tym dniu. Dotyczył on zarówno okresu przed wieczerzą, jak i oczywi¬ście rygorystycznie samej wiliji.
„ Zachowanie każdego musiolo być łod rana już takie inksze niż na beztydzień, przeca wiadomo było, że jest wigilio. Każdy musiol wiedzieć, żeby to prze¬strzegać. Każdy to zresztą downiej mioł w sobie, bo wszyscy wtedy nosili Boga w sercu i tyn uroczysty dzień sami nosili", (r. m. 72 lata) Można powiedzieć, że każdy miał określoną rolę do spełnienia, która wynikała nie tylko z jego pozycji w rodzinie, ale także tradycyjnego scenariusz, który wyznaczał każdej jednostce, w zależności od płci, wieku, i wielu innych czyn¬ników, konkretną rolę do spełnienia. Tak więc przykładowo ojciec lub dziadek tradycyjnie tarł na moczka, matka z dziećmi stroiła choinkę, a babcia piekła
ciasta.
„ Cało wigilija w chałpie był łokropny ruch. U nos w doma chopy szły w wigi¬lia do lasu po choinka. Kiedyś to żodyn choinki niy kupowoł, powiym worn tak jak to było, szło sie do łasa kraść. A choinka trzeja było łobrać najpiykniejszo, najlepij jak sie trafiła szyroko i wysoko, aźpodpowoł. Jak my j om już mieli w chałpie, to my musieli jom piyknie przystroić łańcuszkami z kolorowego pa-pióru, bombkami, jabkami, łorzechami, ciastkami - musiały być piykne polu-krowane, no i wto mioł to wiyszoł jeszcze bombony w kolorowych pozłotkach. Na takiej choince było kupa maszkietów".( r. k. 80 lat) „dzisiej tego niy ma, som ino bombki i migotki". (r. m. 68 lat)
Najważniejszym jednak wydarzeniem jest wieczerza. Zwyczajowo jej inauguracja następowała wraz z pojawieniem się pierwszej gwiazdki na nie¬bie. Wtedy to z wolna zasiadano do stołu, od którego już nikt z uczestników nie mógł, poza gospodynią, odejść. Nim jednak rodzina zasiadła do stołu in¬dywidualnie zazwyczaj modlono się albo pojawiały się tak charakterystyczne „ westchnienia ".
,Jakjuż wszystko było przyrychtowane to wszyscy zaglondali z kierej strony bydzie piyrwszo gwiazdka. Jak była już na niebie i fajnie świycila to wszyscy siadali do stołu i każdy sie musioł łobejrzeć, czy mo ciń za sobom. Downij go-doli, że tyn kiery tego cinia ni mo, to ile mu wróży. Przed wieczerzom cało rodzina razym rzykała, aptym wszyscy sie łomali łopłatkiym ". (r. k. 84 lata)
Wigilię zwyczajowo rozpoczynał najstarszy z członków rodziny, skła¬dano sobie życzenia i zasiadano do posiłku. Cała przestrzeń, w której spoży¬wano wieczerzę musiała być udekorowana i nasycona określonymi rekwizy¬tami. Tak więc poza choinką, a także tzw. betlyjkami, które w latach 30-tych już zanikały, w wielu domach pojawiała się słoma, czy nawet snop. Stół był zwyczajowo nakryty białym obrusem. W wielu domach stawiano na nim krzyż. O odświętności decydował nie tylko stół, na którym stawiano obrzędo¬we potrawy, ale także stroje ucztujących.
i Wigilija jest ino roz na rok i stoi musi wyglondać jak łołtorz. Serwet musiał być bioty ipiyknie wyszkrobiony. Pod tyn serwet dawało sie trocha siana abo słomy. Po wieczerzy ta słoma sie zwionzywało i liczyli my wiela ziarynek lo-stało na stole, tyla kopofżyta bydzie w przyszłym roku. A słomom kiero łosta-ła, to w Szczepana sie drzewa łobwionzywało.
Pod łobrus kładło sie też piniondze, żeby jich niy brakowało bez cały rok No, a na stół trza było dać kromka chleba, żeby głodu niy było. Niy można też za¬pomnieć o krzyżu i świyczkach. Zawsze też my łostawiali jedno miejsce przy stole wolne dlo przybytniego. Jakby ktoś zaklupoł do drzwi, to go trza ugo¬ścić", (r. k. 96 lat)
Symbolika wigilijna odzwierciedla się również, i to w sposób niezwykły w obrzędowych potrawach. Najbardziej popularne dania to: „siemieniotkay\ ziemniaki ze smażonym karpiem, kapusta z grochem lub grzybami, kompot z suszonych owoców, „moczka" i „makówki". Odstępstwo od tradycyjnego menu było niemożliwe.104
„dobrze było jak na wieczerzy było dwanaście potraw. Warzyło się groch, żur z łepow łot ryb, śledzie łopiekane sie robiło, kompot z pieczek, abo z banie, no i najważniejsze - makówki. Żeby zrobić taki makówki trzeja było najprzódpo-kroć strucla na kromki, sznitki przełożyć rodzynkami i łorzechami. Wszystko posypać cukrym i mokiym i zaloć wrzawym mlykiym. Te makówki cało rodzina jadła z jednej miski, coby rodzina trzymała sie razym ". (r. k. 77 lat)
Interesującym aspektem wigilii jest sfera magii. Do najbardziej cha¬rakterystycznych przejawów należało magiczne zabezpieczenie pomyślnej przyszłości. W tym też celu kładziono pod talerze wigilijne każdemu pieniądze. Powiadano „jak sie komuś dało pieniądz, to w nowym roku musiał on do
niego przyjść", (r. k. 77 lat)
Występowały też w Bieruniu wróżby wigilijne. Dziewczęta nasłuchiwały,
z której strony wyje pies wróżąc, iż z tamtą przyjdzie przyszły małżonek.
„ W wigilija też ludzie przyglondali sie przekrojonej cebuli, kiera kładli przy
łoknie. Jak puściła soki - to wskazywało na mokry rok. Jak niy puściła - miał być suchy Tak gadaj om, że to głupoty. Takpodocie, a jo jeszcze do dzisiaj we
Wigilija wyłażą na pole i patrzą w niebo. Jak noc je jasno - stodoła bydziepo żniwach ciasno. Całe życie mi to sie sprawdzało. A taki młodefrelki to szły na pole i biły kijym po płocie. Skond sie łodezwoł pies, stamtond dostać miała chłopa. A jak pies niy zaszczykoł to trza było wołać: „ trzynsa cie płotku -skond przyjdziesz chłopku ". Potym my szli na Pastyrka - kawoł drogi to była. Nazod z kościoła trzeja się było uwijać, bo godali, że tyn ktiery przyleci piyr-szy do dom, tynpiyrszypożniwuje". (r. k. 80 lat)
Z wigilią nieodłącznie wiąże się także śpiewanie kolęd. Ta tradycja jest nie¬zwykle silna w kulturze śląskiej.
„ U nos zawsze przy wiliji dużo sie śpiewało. Teraz tyż tak jeszcze jest, ale jeszcze za stary Polski to ludzie na okrągło śpiewali", (r. k. 69 lat)
Ostatnim akordem wigilii była pasterka, na którą w przeszłości po¬wszechnie uczęszczano. Jakiekolwiek odstępstwa od tej tradycji były wyklu¬czone. Na straży jej przestrzegania stały sankcje kontroli społecznej. Boże Narodzeni nie wiązało się z tak silnym nakazem przystąpienia do komu¬nii, jak Wielkanoc. Niemniej jednak, zwłaszcza kobiety, dzieci, młodzież, a także starzyki" zwyczajowo w tym dniu przystępowali do Stołu Pańskiego. Po powrocie z kościoła, a do dobrego tonu należało „ iść na suma", rozpoczy¬nała się druga, nieoficjalna część świętowania. Był to dzień spędzany wyłącz¬nie w gronie rodzinnym. Istniał rygorystyczny nakaz świętowania i powstrzy¬mywania się od wszelkich prac. „Nie szło w tyn dziyń nic robić. To było nie dopomyślynio za coś sie wziąć, co sie robiło na beztydzień. Zaroz ojciec czy matka godoli: „Dejsie pokój, przeca jest święto, teraz sie świętuje, a nie robi"", (r. k. 81 lat) W początkowych latach naszego wieku niedozwoloną czynnością była nawet osobista toaleta, czesanie włosów, przeglądanie się w lustrze, dzieciom zabra¬niano zabaw, gonitw i hałasu.
Drugi dzień świąt, czyli Świętego Szczepana był przede wszystkim dniem przeznaczonym na składanie sobie wizyt i biesiadowanie.105 W tym dniu zwy¬czajowo rozpoczynali chodzenie po domach kolędnicy.

SYLWESTER
Stary rok - dzisiejszy Sylwester - był dniem uroczystym. Skłaniał do wróżb i praktyk magicznych. Do tradycji należały też figle, niekiedy niewy¬bredne. Najczęściej jednak wyjmowano w tym czasie furtki z płotów, zatyka¬no kominy, zasłaniano od zewnątrz okna.
Przełom starego i nowego roku sprzyjał funkcjonowaniu wielu wróżb. Dziew¬czyny liczyły kołki w płocie i znów nasłuchiwały szczekania psa wróżąc, iż z tej strony przyjdzie narzeczony. Duże znaczenie przypisywano treści snów. „ Byty zaś takie dni, co bardzo uważano, co sie śni. Dawało sie na to pozór ze starego na nowy rok. Ludzie sie

WIELKANOC

„ W Środa popiylcowo kożdy musi iś do kościoła na posypanie popio-tym, coby wszyjscy wiedzieli, źe z prochu powstali i w proch sie łobrocom. Potymjes sześ tydni postu i niy wolno tańcować, robić wesel, a l ksiondz na¬wet ślubów niy dowo. Pionto niydziela postu nazywo się Niydziela Palmowo. Robi sie palmy i idzie sie śnimi do kościoła poświyńcić je. Łod tyj niydzieli zaczyno sie Wielgi Tydziyń ". (r. k. 81 lat)
Wielki Tydzień inauguruje Niedziela Palmowa, po której następowało swoiste apogeum czasu umartwień i wstrzemięźliwości, to znaczy Wielki ty¬dzień. Rozpoczynał się okres, gdy zakazane było wykonywanie jakichkolwiek poważniejszych prac.
„Żadno kobieta łod tego czasu nie mogła też nic większego robić w doma. Ta¬ko robota musiała być skończono do Niedzieli Palmowej. Potym był już szlus". (r. k. 69 lat)
Wszystkie dni Wielkiego Tygodnia noszą wyraźne cechy czasu odświętnego. W stosunku do wszystkich ni istniał pewien ogólny spis zakazów i nakazów. Zakaz współżycia, zakaz wszelkich zabaw, nakaz ograniczenia posiłku do jednego w ciągu całego dnia.
Zarówno poniedziałek jak i wtorek nie odgrywały poważniejszej roli, zarówno w płaszczyźnie życia religijnego, jak i sferze zwyczajowej.

Środa jest pierwszym znaczącym dniem w Wielkim Tygodniu. W lokalnej tradycji podkreślano, iż od tego dnia „to już wszystko idzie ku śmierci", „za¬czyno sie czas, co już nie ma głupot, bo za niedługo bydzie Jezus cierpioł". (r. m. 67 lat)
„ We Wielgi Czwortek, w kościele zaczynajom sie ceremonie wielkopostne, a łodpiontku w grobie leży Pan Jezus ". (r. k. 71 lat)
W Wielki Piątek wczesnym rankiem udawano się do pobliskich rzek, aby tam w skupieniu dokonać obmycia twarzy, rąk i nóg.
„ U nos to było tak, że w Wielki Piątek, to sporo ludzi było na Kalwaryjskiej Górze i każdy sie obmywoł i jeszcze przy tym ksiądz był i my przy tym po cichu rzykali". (r.k. 77 lat)
Najważniejszym wydarzeniem wielkopiątkowym, trwającym niezmiennie w lokalnej tradycji, było odwiedzanie grobu i „czuwanieprzy bożym grobie ". Po Wielgim Poście zaczyno sie Wielkanoc. W ptyrszym dniu, wczas rano wszyjscy idom do kościoła na Zmartwychwstanie. Potym przichodzom do dom i jędzom poświyncone we Wielgo Sobota jodło: jajca, wyndzonka z krzonym, wuszt i chlyb. W tyn dziyń żodyn nikaj niy wyłazi ino siedzi w chałpie, bo niy pasuje, łazić do nikogo ". (r. k. 69 lat)
Stopniowo wraz z inwazją telewizji, charakterystyczne pogawędki i rozmowy przy stole trącana znaczeniu.
„Dawnij, to jak sie ino ludzie siedli ze sobą razem, to kupa łozprawiali Ludzie mieli sie kupa do powiedzynia. Kaj ino było trocha miejsca, to ludzie sie siedli i godali (...). w święta to nie było tak jak teraz, że ludzie wsadzom łeb w tele¬wizor i nikt sie do nikogo nie odzywo. Ludzie przez ta telewizja to już głowy potracili i jeszcze trocha, a nie bydom umieli wcale ze sobom godać ". (r. k. 77 lat)
Poniedziałek wielkanocny, zarówno w przeszłości jak i obecnie, cha¬rakteryzuje zupełna odmienność w stosunku do dnia poprzedniego. Jest to bowiem dzień radosnych rodzinnych spotkań, a także coraz częściej spotkań odbywających się w gronie znajomych, sąsiadów.
Rano szło się do kościoła na „suma", potem w domu spożywano uroczysty obiad, zarówno w przeszłości jak i obecnie, spożywa się go najczęściej w gro¬nie rodzinnym. Jest to też czas, kiedy powszechnie i w dużych ilościach spo¬żywany jest alkohol.
Ale najtrwalszą tradycją poniedziałku jest śmigus-dyngus. Była to zabawa niezwykła, skupiająca całą młodzież. W zasadzie jeszcze do schyłku okresu międzywojennego oblewano się głównie wodą. Powoli jednak kobiety zaczęto „polewać perfumami". I właśnie stopniowo ta tendencja zaczęła zwyciężać, wypierając obfite oblewanie wodą. Lecz mniej więcej od połowy lat 70-tycb nastąpił jakby powrót do tradycji wcześniejszej. Zwyczaj podtrzymują dzieci M i młodzież. „Na drugi dziyń świontjes śmiyrgust i wszyscy sie lejom wodom. Łoj, lejom się tyż to lejom. Wele kożdyj chałpy lotajom chopcy i łoblywajom dzłołchy wo¬dom z kibli, a inni jak to widzom to j im jeszcze pomogajom ", (r. k. 69 lat)

WESELE
„Jak kawaler przychodził na zolyty to abo czekulada abo kwiotki przy¬nosił-zawsze coś było, niyktorzy to i flaszka gorzołki brali", (r. k. 79 lat) „Dawnij to było tak, że jak synek chcioł do dziołchy chodzić na zolyty to loj-cowie musieli sie na to zgodzić. Jak rodzice zgodzili sie na przyszło synowo, to wtedy przychodzili na zamówiny do chałpu przyszłej synowej i ugadywali sie co dziołsze dają za posag. Dopiyro po zmowinach można było myśleć o ustaleniu daty wesela. Nojczyńścij wesela były najesiyni, po wykopkach, kiedy w chałpie wszystkiego było dość.
Ale zdarzało sie i tak, że synek wybroł se dziołcha tako co sie niy wi¬działa rodzicom (na przykład biydniej sza), to łojcowie niy szli wtedy na zamó¬winy do swatów. A jak młodzi sie łożynili, to byli źle traktowani. Jak żynili sie biy dni to śpiywali wtedy: „ dolina górka, dolina dołek żyni sie (tu nazwisko) pachołek", (r. k. 82 lata)
Panna młoda jeśli szła do ślubu po chłopsku, ubierała swój czarny strój, a więc czarnąya£/c i kieckę, zazwyczaj uszyte z tej samej tkaniny, jedwabiu lub wełny, i czarne buty. Czarny strój panny młodej rozjaśniał jasny fartuch -! biały, kremowy lub jasnozielony, zielone wstążki przy mirtowym wieńcu, a czasem na szyi niebieska wstążka z medalikiem kongregacji mariańskiej. W chłodniejsze dni strój panny młodej uzupełniała narzucona na ramiona chu¬sta, złożona w trójkąt. Najchętniej kupowano do ślubu piękne chusty we wzór turecki o kolorycie zielonkawych, zielono-srebrnym lub srebrno-niebiesko-fioletowym. Najstarsze mieszkanki Bierunia przechowują swe ślubne chusty do dziś. „Młodo pani była w kieckach, łodziono była w zielone szaltuchy Fort ' miała z wybijanymi kwiotkami - bioty abo zielony. Na głowie miała wiynlec z merty, tako zielono śnorka, a na karku - korale. Wiycie jako fajno była pani młodo ". (r. k. 77 lat) *
Pan młody w latach międzywojennych, zresztą także już wcześniej, występował wyłącznie w garniturze miejski, często w długim surducie, ozdo¬bionym mirtową różdżką z zielonymi wstążkami. Rozpowszechniony w okre¬sie międzywojennym jako uzupełnienie stroju pana młodego cylynder stoso¬wany był tylko wtedy, gdy panna młoda ubrana była po miejsku w białą suk¬nię.
Stroje ślubne zazwyczaj starannie przechowywano, ubierając wyłącznie na szczególne uroczystości, a o ile noszące go osoby nie przytyły zanadto z biegiem lat, strój ten służył po latach jako ubiór do trumny.

Śluby i wesela w okresie międzywojennym odbywały się zazwyczaj w poniedziałek, te huczniej sze przedłużały się do wtorku i środy. Takie roz¬planowanie wesela w tygodniu nie powodowało kolizji z niedzielnymi obo¬wiązkami wobec kościoła.
„Jak młodo para wychodziła z chałpy, to łojcowie dowali jim błogosławiyń-stwo. Młodzi dziynkowali, za nogi łobiapiali i godali: „Bog zapłać za coście mje wychowali". Potym wszyscy jechali bryczkami, abo szli piechty do ko¬ścioła. Po drodze co kawałek były ślogi. Bez środek drogi przeciongali lina, z koszykami lotali, a każdy jim tam coś piniyndzy ciepoł. A starostowie to da¬wali kołocz weselny i flaszka gorzołki. Po ślubie młodo para jechała do dom z błogosławiyństwym i czekali aż goście się pozjyżdźajom na łobiot. Jak se pojedli to szli na sala tańcować. Potańcowali śtyry, piyńć godzin i zaś do chałpy na wieczerza. Ło północy były loczepiny; baby śpiwały, a młody pan musioł swoja baba wykupić i wtedy dopiyro jom dostoł. A muzyka grała dłogo, chnet do rana. Dawnij to na weseli szli wszyscy, pra¬wie cało wieś tam tańcowała, bo kaj kandzyj niy szło potańcować, a dyskotek niy było", (r. k. 89 lat)


(przepraszam za literówki)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum forum życia rodzinnego Strona Główna -> Na każdy temat ... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin